Jak Mordole czekały na dynie

Zbliżająca się jesień maluje Magiczne Ogrody na odcienie żółci i czerwieni, a w ogródkach Bulwiaków przyciągają wzrok wspaniałe dynie. Ten przysmak ma jednak wielu amatorów – w tym bardzo niecierpliwe Mordole. Czy w tym roku dynie dojrzeją i doczekają zbiorów?

Grupa Bulwiaków jak każdego poranka, zaraz po śniadaniu, ruszyła na obchód grządek. W warzywniku codziennie było pracy co niemiara! Do tego ogrodnicy musieli zachować czujność i sprawdzać, czy rośliny nie mają zbyt sucho albo zbyt mokro, czy na warzywach nie zalęgły się gąsienice albo, czy wokół nie rozpleniły się chwasty.

Istniało też jeszcze jedno zagrożenie. Była to zamieszkująca starą kopalnię grupa Mordoli pod wodzą Witka. Kudłate stworki przybyły do Magicznych Ogrodów z okolicznych lasów, gdzie zasłynęły szeroko jako psotnicy i szkodniki. Dość szybko dały się też poznać jako ogromni smakosze dyni hodowanych z troską przez Bulwiaki.

– Och nie – oznajmił Bulwiak Kacper, wskazując swoim towarzyszom odcisk dużej stopy na ścieżce między grządkami. – Zalęgły nam się Mordole!

– Co teraz? Co teraz? – szeptały nieco wystraszone Bulwiaki. – Musimy powiadomić Zorana!

– Zachowajmy spokój – odparł na to Kacper, który był doświadczonym Bulwiakiem i wiedział, że w ogrodnictwie pośpiech nie jest wskazany, chyba że idzie przymrozek. – Zobaczmy, jakich szkód narobiły i jak możemy temu przeciwdziałać.

Nieco wzburzona grupka Bulwiaków pod wodzą Kacpra podążyła za śladami. Odciski dużych łap znajdowały się w warzywniku. Widać było, że z nocną wizytą przyszło kilka Mordoli. Wszystkie spotkały się przy dużej grządce z dyniami.

– Spójrzcie – zawołał jeden z Bulwiaków. – Płotek jest przerwany!

Faktycznie, część płotka oddzielającego grządkę od ścieżki leżała obok.

– Jednak wszystko wydaje się w porządku – ocenił Kacper.

Wszyscy już mieli odetchnąć z ulgą, kiedy nagle Kacper uniósł jedną z dyń. Z boku została nadgryziona zębami łakomczucha.

– No nie! – zdenerwował się Kacper. – Ugryzł i zostawił!

– Bo jeszcze niedojrzała – dobiegł ich głos z zarośli po drugiej stronie grządki. – Niedojrzała i zupełnie niesmaczna!

Nad krzewami wyrosła para kudłatych uszu i równie kudłata twarz, z której spoglądały duże i błyszczące oczy.

– Nie macie takich bardziej pomarańczowych i słodkich? – spytał niewinnie Mordol Witek, bo on to był we własnej osobie.

– Ty szkodniku! – zdenerwowały się Bulwiaki i zaczęły biec w stronę zarośli. – Popamiętasz!

Krzewy zaś zaszeleściły gwałtownie, aż się posypały z nich liście. Z drugiej strony wypadły nie jeden, ale aż trzy Mordole.

– Koledzy, jesteśmy w mniejszości! – popędzał Witek swoich kudłatych kompanów. – Zarządzam odwrót!

Pobiegły przed siebie z chichotem, a Bulwiaki za nimi. Ci ostatni szybko wrócili, rozczarowani i z pustymi rękoma. Bowiem musicie wiedzieć – gdy Mordole uciekają po tym, jak je przyłapano na psoceniu, biegają tak szybko, że nikt nie potrafi ich dogonić.

– Tak być nie może – stwierdził Kacper, gdy złapał oddech po bezowocnym pościgu. – Musimy coś zrobić, bo inaczej stracimy zbiory.

Straż przy grządce

Bulwiaki zebrały się na polanie i zaczęły naradę. Różne padały propozycje, jak rozwiązać problem, a w końcu stanęło na tym, że trzeba strzec dyni przed łakomymi Mordolami.

– Będziemy trzymać warty w nocy – powiedział Kacper. – Tak jak Krasnoludy na bramie Krasnoludzkiego Grodu. Kiedy te psotne Mordole znów zakradną się do warzywnika, by podgryzać dynie, wyskoczymy z kryjówki, krzykniemy „mamy was!” i je przepłoszymy.

Ten pomysł spodobał się wszystkim Bulwiakom. Jeden przez drugiego zgłaszali się na ochotnika i Kacper, który został przywódcą obrony grządki, jako pierwszego wyznaczył na strażnika Bulwiaka Franka.

Gdy słońce zaczęło chylić się ku horyzontowi, Franek napił się gorącego kakao, żeby mieć dużo energii przez całą noc. Czerwoną czapkę schował do kieszeni, aby nie zdradziła zbyt wcześnie jego obecności – i wybrał sobie kryjówkę w poletku kukurydzy. Miał stamtąd dobry widok na grządkę z dyniami.

– Pamiętaj, nie możesz zasnąć – ostrzegł go Kacper, który zajrzał do niego późnym wieczorem. – Te psotniki wykorzystają nawet chwilę twojej drzemki.

Franek pokiwał głową. Wiedział, jak ważne jest jego zadanie i był gotów pełnić straż całą noc. Każdy szelest stawiał go na nogi. Franek prostował się wtedy, wychylał ostrożnie spomiędzy łodyg kukurydzy i bacznie obserwował grządkę. Nic a nic się jednak nie działo.

Czas płynął, księżyc wędrował po niebie, a Bulwiak robił się coraz bardziej i bardziej senny. Powieki mu ciążyły, marzył o krótkiej drzemce, ale dzielnie odganiał sen.

Aż wreszcie niebo się zaróżowiło, pojaśniało, a w pobliżu grządki nie pojawił się żaden kudłaty amator dyń.

Wspaniale, pomyślał zmęczony Franek. W poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wyjął z kieszeni czapkę, przykrył nią spory kamień i na takiej poduszce złożył głowę do snu. Nie minęła minuta, a już spał smacznie i głęboko…

Wtedy w zaroślach za grządką coś się poruszyło. Trzem krzakom najpierw wyrosły futrzate uszy, a potem z liści wyłoniły się uśmiechnięte szeroko buzie Mordoli.

– Śpi? – zapytał pierwszy Mordol.

– Śpi i chrapie – potwierdził drugi.

– Wyśmienicie – ucieszył się trzeci Mordol, a był nim Witek. – Szybko, próbujemy.

Po czym na palcach wyszedł z zarośli, wybrał jedną dynię, powąchał ją i nadgryzł ostrożnie. Zaraz ją jednak odłożył i dał susa w krzaki, bowiem ścieżką zmierzał ku nim Bulwiak Kacper.

– Och nie! – zakrzyknął Kacper. – Były tu!

– Och nie! – zawtórował mu rozbudzony Franek. – Były i nadgryzły dynię!

– Jeszcze niedojrzała – dobiegł ich głos Witka schowanego już w zaroślach po drugiej stronie grządki. – Niedojrzała i zupełnie niesmaczna! 

– Ty szkodniku! – zawołały zdenerwowane Bulwiaki i popędziły w jego stronę. – Stój!

Biegły tak szybko, jak mogły, krążyły po zakątkach ogrodu i przeskakiwały rabatki, jednak i tym razem nie udało im się dogonić uciekających Mordoli.

– Są za szybkie – stwierdził Kacper, gdy złapał oddech po kolejnym bezowocnym pościgu. – Musimy wymyślić coś nowego, żeby je przechytrzyć, bo te szkodniki wszystko nam wyjedzą!

Po czym postanowił poprosić o pomoc Krasnoludy.

Krasnoludzka warta

Król Eryk długo się nie zastanawiał, wyznaczył do tego zadania trzech dzielnych Krasnoludów.

– Będziecie pełnić wartę na zmianę, dzięki temu nie zaśniecie. Ktoś zawsze pozostanie czujny – polecił, a Kacpra pocieszył słowami: – Przy takich strażnikach nie tylko Mordol, ale i mucha się nie prześlizgnie!

Gdy nadszedł wieczór, w warzywniku pojawiło się trzech Krasnoludów w pełnym rynsztunku. Rozsiedli się wprost na ścieżce. Jeden trzymał wartę, drugi pilnował, by pierwszy się nie zdrzemnął, a trzeci spał. Co parę godzin się wymieniali.

Noc mijała im cicho i spokojnie. Mijały godziny, w kukurydzy cykały świerszcze, a Krasnoludy pilnowały. Nadszedł w końcu świt, a w pobliżu grządki nie pojawił się żaden szkodnik. Krasnoludy odczekały, aż słońce wzejdzie wyżej i na dobre zacznie się dzień. Dopiero wtedy zeszły z posterunku, by zawiadomić Bulwiaki, że zadanie zostało wykonane.

Gdy tylko zniknęły w oddali, w zaroślach za grządką coś się poruszyło. 

– Poszli? – zapytał pierwszy Mordol.

– Poszli i ich nie ma – potwierdził drugi.

– Warto było czekać całą noc – stwierdził trzeci Mordol, a był nim Mordol Witek. – Szybko, posmakujmy, czy już są dobre!

Jak powiedział, tak też zrobił. Na palcach wyszedł z zarośli, wybrał jedną dynię, powąchał ją i ostrożnie wbił zęby w twardą skórę. Tym razem także smak nie przypadł mu do gustu, skrzywił się z nieszczęśliwą miną i dał susa w krzaki.

Kiedy Kacper wraz z innymi Bulwiakami przyszli do warzywnika, odkryli, że Mordole znów ich przechytrzyły.

– Och nie! – zakrzyknął Kacper. – Były tu!

– Och nie! – zawtórował mu Franek. – Były i nadgryzły dynię!

– Jeszcze niedojrzała – skomentował Witek niezadowolonym tonem. – Niedojrzała i zupełnie niesmaczna! 

– Ty szkodniku! – krzyknęły Bulwiaki. – Będziesz miał za swoje! 

Tym razem jednak nie rzuciły się w pogoń za uciekającymi Mordolami. Stały wśród grządek i rozmawiały podniesionymi głosami.

– Nie szanują naszej pracy!

– Zniszczą nasze plony! 

– Dość tego! Zoran musi się o tym dowiedzieć!

Wszyscy jak jeden pomaszerowali prosto do Maga Zorana ze skargą.

Kiedy dynia jest dojrzała?

Mag Zoran w towarzystwie Skrzata Kronikarza pił właśnie ziołową herbatę. Wtem zobaczył grupę Bulwiaków zmierzającą ku nim ścieżką.

– Zdaje się, że stało się coś niedobrego, mój przyjacielu – stwierdził i odstawił filiżankę. – Są bardzo wzburzeni.

Tymczasem Bulwiaki dotarły do osady i jeden przez drugiego zaczęły opowiadać, co się stało z dyniami.

– Tak być nie może – oznajmił Zoran stanowczo i wstał z miejsca. – Psoty psotami, ale nawet Mordole muszą się nauczyć, że nie wolno niszczyć cudzej pracy! Zamienię je w strachy na wróble na parę dni. Na własnej skórze poczują trud pilnowania zbiorów przed łakomczuchami…

– Poczekaj, wysłuchajmy opowieści do końca – powstrzymywał go Skrzat Kronikarz. – Czy nic nie zwróciło twojej uwagi?

– Za każdym razem Witek powtarzał, że dynie są niedojrzałe – zreflektował się Mag.

– Wydaje mi się, że to nie złośliwość Mordoli była przyczyną – zasugerował Skrzat Kronikarz.

Zoran pokręcił głową i westchnął.

– Niemądre Mordole. Nie wiedzą, kiedy dojrzewają dynie. I codziennie nadgryzają jedną, żeby sprawdzić, czy to już.

– Ale te dynie potem się psują i trzeba je wyrzucić – stwierdził Kacper, a reszta Bulwiaków poparła go gromko. 

– Porozmawiam z nimi – obiecał Zoran uroczyście.

Pod koniec dnia Mag Zoran ruszył do warzywnika. Nałożył na siebie zaklęcie niewidzialności i czekał.

Długo czekać nie musiał, z zarośli za grządką wysunęły się ostrożnie trzy Mordole i rozejrzały się czujnie wokół. 

– Nikogo nie ma? – zdziwił się pierwszy Mordol.

– Ani widu, ani słychu – ucieszył się drugi.

– Nie ma co gadać – popędził kompanów trzeci. – Szybko, sprawdźmy, czy już dojrzały.

Na palcach wyszedł z zarośli, wybrał jedną dynię, ale nie zdążył jej ani nadgryźć, ani nawet powąchać. Przy grządce nagle pojawił się Zoran, w kolorowej pelerynie i błękitnej czapce maga.

– Mam was – oznajmił radośnie i wskazał Witka różdżką. – Masz mi coś do powiedzenia?

– Ja… my… – zająknął się zaskoczony Mordol. – Tylko tak sobie przechodziliśmy, prawda, chłopaki?

– Witku – odparł na to Zoran surowo. – Nie kłam. Zabawy, psoty i pomyłki często uchodzą wam na sucho, ale kłamstwa nie będę tolerował. Wiem, po co tu przyszliście.

– Po dynię – przyznał się Witek i spuścił głowę ze wstydem. – Bardzo je lubimy. Ale są jeszcze niedojrzałe i całkiem niesmaczne.

– Nie trzeba było przyznać się od razu? – Zoran pogroził mu palcem. – Nie wolno wam nadgryzać warzyw na chybił trafił i niszczyć pracy naszych ogrodników. Gdy dynie dojrzeją, Bulwiaki zostawią dla was kilka na grządce.

– Ale kiedy? – zapytał Witek niemal ze łzami w oczach, bo z jednej strony czuł ulgę, że im się upiekło, ale z drugiej nie mógł się już doczekać na dynie. – Kiedy będą dojrzałe?

– Wiem, że cierpliwość nie jest waszą mocną stroną – rzekł łagodnie Zoran. – Dlatego zdradzę wam sekret.

Mordole aż otworzyły buzie ze zdumienia! Mag chciał im zdradzić jakąś wielką tajemnicę!

A Zoran schował różdżkę za pas, pochylił się i… poklepał dłonią najbliższą dynię.

– Ten odgłos mówi, że dynia jeszcze nie dojrzała. Gdy będą gotowe do zbioru, dźwięk będzie głuchy. Poznacie od razu.

Odtąd Mordole nie robiły szkód na grządkach. Gdy jednak zbliżały się zbiory i dynie pęczniały już na pędach, każdego ranka w zaroślach obok warzywnika słychać było szeptaną rozmowę.

– Nikogo nie ma? – pytał pierwszy Mordol.

– Ani widu, ani słychu – potwierdzał drugi.

– Doskonale – cieszył się Witek. – Szybko, klepiemy!

Dagmara Adewntowska
Autor wpisu:

Dagmara Adwentowska

Pisarka/redaktorka Odkąd pamięta, tworzy własne opowieści i pracuje z cudzymi, aby były jak najpiękniejsze. Z wykształcenia dziennikarka i kulturoznawczyni, z zawodu redaktorka i korektorka, z zamiłowania pisarka. Współpracowała m.in. z Gazetą Wrocławską, Przepisem na zdrowie, szeregiem czasopism medycznych i prasą polonijną. Współtworzyła redakcje czasopism literackich: Okolicę Strachu i Magazyn Histeria. Z jej inicjatywy powstały zbiór…

KONIECZNIE PRZECZYTAJ

Krasnoludzki Gród

Krasnoludzki Gród

Mordol Witek

Jak Mordol Witek śledził pszczoły

Tunele pod Krasnoludzką Wieżą Prób

Tunele pod Krasnoludzką Wieżą Prób

Newsletter

Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z kalendarzem wydarzeń

Ułatwienia dostępu