Jak Czarodziejka Tuuli uczyła niegrzeczny płomyczek
Pewnego dnia Mag Zoran odwiedził swoją ukochaną Czarodziejkę Tuuli i jak zwykle zabrał ją na spacer po Kwiatowej Dolinie. I choć jak zwykle zabawiał ją opowiadaniem ciekawych historii o swoich badaniach, wynalazkach i nowych roślinach, które zamierzał sprowadzić do Magicznych Ogrodów – Tuuli wyczuła, że jest zmęczony, a do tego myślami błądzi gdzieś indziej i raczej nie są to radosne rozważania.
– Mój drogi – powiedziała, biorąc go za rękę. – Wiesz, że cię kocham najbardziej na świecie i możesz powiedzieć mi wszystko. Czy coś cię martwi? Powiedz, a postaram się zdjąć ciężar z twojego serca.
Mag Zoran westchnął kilka razy ciężko i w końcu wyznał:
– Obawiam się o młodych Krasnoludów, którzy niebawem mają przystąpić do próby ognia.
– Ale dlaczego? Cóż im zagraża? – zdumiała się Czarodziejka.
– Wiem, że dla ciebie ogień nie jest przerażający – ale to jednak niszczycielska siła – wytłumaczył. – Boję się, że coś pójdzie nie tak. A jeśli nie zapanują nad płomieniem i któryś z nich się poparzy? Albo jeśli od iskry z miecza coś się zapali? Być może przesadzam, ale mnie to dręczy i nie daje spać.
Czarodziejka Tuuli pogładziła go czule po dłoni.
– Mój drogi, zawsze taki odpowiedzialny i troskliwy, za to tak cię kocham. Nie przesadzasz, przewidujesz zagrożenia. Jednak jestem pewna, że Król Eryk zna swoich wojowników i roztropnie wybiera kandydatów. Nie da płonącego miecza nikomu, kto nie wie, jak się nim posługiwać.
– To prawda… Mówisz bardzo rozsądnie, jednak w moim sercu zamieszkał niepokój – westchnął ciężko Zoran. – Z jakiegoś powodu mam niedobre przeczucia. Może powinniśmy ją przełożyć?
Tuuli ujęła go delikatnie za rękę.
– Ogień to moja sztuka i nie ma przede mną tajemnic. Czy będziesz spokojniejszy, jeśli porozmawiam z Królem Erykiem, młodymi kandydatami i będę obecna przy próbie? – zaproponowała łagodnie, a na twarz Maga powrócił uśmiech.
– Oczywiście. I sam też przyjdę… na wszelki wypadek.
– Mój drogi, nie wydaje mi się, aby to był najlepszy pomysł – powiedziała Tuuli po chwili zastanowienia.
– Dlaczego? – spytał Zoran zdumiony.
– Gdyż to bardzo ważne wydarzenie dla tych młodych Krasnoludów. Sprawdzian ich siły, umiejętności, a przede wszystkim opanowania i odwagi. Nie możemy interweniować w przebieg próby – wytłumaczyła łagodnie. – A mam wrażenie, że najchętniej byś im tego zakazał, w dobrej wierze i kierując się troską, ale także nieco wyolbrzymionymi obawami…
– Nic z tych rzeczy – zapewnił ją Zoran uroczyście. – Ale naprawdę będę spokojniejszy, jeśli zgodzisz się przypatrywać próbie i mieć oko na wszystko.
– Tak właśnie zamierzam – obiecała Tuuli, szczęśliwa, że udało jej się pomóc ukochanemu.
Jeszcze nie wiedziała, że prawdziwe kłopoty dopiero się zaczną!
U Króla Krasnoludów
Czarodziejka Tuuli zastała Króla Eryka spożywającego obiad z przywódcami czterech klanów. Stół uginał się od najprzedniejszego jadła, spotkaniu przygrywało na różnych instrumentach kilkoro młodszych Krasnoludów, a sam Król był w wyśmienitym nastroju.
– Szlachetna Tuuli – uśmiechnął się i wstał na jej widok. – Uczyń nam zaszczyt i zjedz z nami.
Krasnoludy posunęły się, by mogła zasiąść między nimi, a gdy mięsiwa i pieczenie ustąpiły miejsca ciastom i innym słodkościom, Tuuli zapytała Króla o Próbę Ognia.
– O tak. Odbędzie się jutro. Sześcioro Krasnoludów stanie w szranki, by pokazać, że są godni dołączyć do grona wielkich wojowników w swoich klanach.
Pogładził się zadowolony po brzuchu i westchnął do wspomnień.
– Pamiętam, jak sam przystąpiłem do Próby Ognia. Gdy pokonałem strach, skrzyżowałem płonący miecz z druhem z mego klanu i zapłonął we mnie ogień przygody!
– Nie mielibyście nic naprzeciwko, gdybym obserwowała zmagania kandydatów? – spytała Czarodziejka, odkrawając kawałek sernika.
– Ależ skąd – zapewnił ją przywódca Klanu Obrońców Grodu. – Zapraszamy! Przyjść może każdy. To nasze wielkie święto.
– Właśnie. Będziemy zaszczyceni. – Król Eryk pokiwał głową.
– A nie obawiacie się, że komuś coś się stanie? – spytała, bacznie przypatrując się przywódcom klanów.
Krasnoludy jak jeden mąż pokręciły głowami.
– Przecież to nie będzie dla nich pierwszyzna – oznajmił Król Eryk, sięgając po półmisek z ciastkami. – Przygotowują się do tego dnia od wielu miesięcy, ćwiczą ciało i umysł.
– Dlatego od dawna się nie zdarzyło, by ktoś nie przeszedł Próby – dodał przywódca Klanu Smoczych Jeźdźców. – Bo stają do niej tylko ci, którzy są naprawdę gotowi. To by była zła wróżba, gdyby coś poszło nie tak…
Tuuli pokiwała głową. To na pewno uspokoi Zorana!
– A dlaczego pytasz?
Tuuli westchnęła, ale wyznała prawdę, że zbliżająca się Próba Ognia budzi niepokój Zorana.
– Mogłabym przyjrzeć się takim ćwiczeniom? – dodała.
– Nie widzę przeszkód. Jutro po śniadaniu odbędą się ostatnie ćwiczenia przed Próbą. Będziesz mile widziana – zapewnił.
Na polu turniejowym
Tak jak obiecał Król Eryk, następnego dnia, gdy tylko Tuuli przybyła do Krasnoludzkiego Grodu, brama stanęła przed nią otworem. Czarodziejka ruszyła od razu na pole turniejowe, gdzie sześcioro Krasnoludów przywdziewało właśnie zbroje i sposobiło się do ostatnich ćwiczeń przed Próbą. Tuuli usiadła z boku, by im nie przeszkadzać, ale wszystko widzieć.
Nie minął kwadrans, a Krasnoludy chwyciły tarcze, miecze i topory i stanęły do pojedynków. Oręż dźwięczał, pancerze błyszczały w słońcu, a po dziedzińcu niosły się bojowe okrzyki. Gdy zaś walki dobiegły końca i młodzi wojownicy stanęli znów w szeregu, podszedł do nich Thorod Eraptor, Królewski Namiestnik. Z każdym zamienił kilka słów, kładąc im rękę na ramieniu i zagrzewając do czynu.
Potem zaś pojawił się przywołany przez niego Krasnolud. Niósł on pochodnie, od której Thorod zamierzał zapalić miecze. Tylko że wszystko poszło nie tak!
Płomień z pochodni, zamiast zająć podsunięte ostrze, spłynął na udeptaną ziemię. Podskoczył, zatrzaskał, jak to ogień, po czym z chichotem zaczął uciekać po dziedzińcu. Sześcioro młodych Krasnoludów zupełnie nie wiedziało, co zrobić, nawet Thorod Eraptor zamarł w bezruchu ze zdumienia – bo coś takiego wydarzyło się po raz pierwszy.
Pierwsza do działania poderwała się Czarodziejka Tuuli. Zerwała się ze swojego miejsca, z rękawa czerwonej szaty wyciągnęła różdżkę i krzyknęła mocnym głosem:
– Łapać łobuza! Nie może uciec!
Płomyk dalej skakał i chichotał, to się kurczył, to rósł – ale nie na darmo szóstka młodych Krasnoludów miesiącami przygotowywała się do Próby Ognia. Odrzucili miecze i topory i wspólnie rzucili się w pogoń za uciekającym płomykiem.
– Odciąć mu drogę ucieczki! – rozkazała stanowczo Tuuli, bo zobaczyła, że niesforny ogienek zbliżał się do bramy.
Wycelowała w jego stronę różdżkę i rzuciła zaklęcie unieruchamiające – ale niestety, płomyk uskoczył i czar trafił w strażnika trzymającego wartę przy bramie. Wojownik zamarł w bezruchu jak posąg i całe szczęście, że nadbiegła szóstka młodych Krasnoludów – bo płomyk już się sposobił, by wyskoczyć za bramę!
Bardzo był sprytny i szybki, ale z szóstką przeciwników nie miał żadnych szans. Młodzi wojownicy otoczyli go ciasnym kręgiem, zapędzili pod ostrokół i nie dali się wymknąć. Na koniec jeden z nich zdjął z głowy hełm i szybkim ruchem nakrył niesforny płomyczek. Dopiero wtedy cała szóstka, posapując z wysiłku, spojrzała w stronę Czarodziejki Tuuli. Ta zaś zbliżała się już do nich w rozwianych czerwonych szatach.
– Bardzo dobrze się sprawiliście – pochwaliła ich. – Teraz uchyl lekko hełm. Rzucę zaklęcie bezruchu, a potem poważnie sobie porozmawiam z tym niegrzecznym płomykiem.
Młody Krasnolud pokiwał głową, podniósł powoli krawędź hełmu, a wtedy Czarodziejka rzuciła czar. Płomyczek siedział na ziemi. Już nie skakał i nie chichotał, bo nie mógł się ruszyć. Tuuli podniosła go i ukryła w rękawie. Jako czarodziejka ognia mogła to zrobić całkowicie bezpiecznie. Potem odczarowała zaklętego w posąg strażnika przy bramie i skinęła młodym wojownikom.
– Moi drodzy. Dziś udowodniliście, że naprawdę jesteście godni, by wziąć udział w Próbie Ognia. Wasi przywódcy będą z was dumni, ja jestem już teraz.
Niesforny płomyk
Kiedy Zoran wieczorem odnalazł Tuuli w altanie pośród kwiatów, płomyk palił się przed nią na kilku patykach ułożonych na talerzu. Czarodziejka tłumaczyła mu, jak ogień powinien się zachowywać – na pewno nie skakać i nie uciekać z Próby Ognia.
– Witaj, moja ukochana. Doszły mnie słuchy, że uratowałaś dziś rano sytuację – powiedział Mag.
– Nie ja, ale Krasnoludy, którzy niebawem podejmą się Próby Ognia. Myślę, że możesz być zupełnie spokojny. Udowodnili, że naprawdę potrafią obchodzić się z ogniem. I nie boją się niczego.
– Teraz niepokoi mnie ten płomyczek i jego zachowanie.
– Nie masz się o co martwić. W krainie pełnej magii nawet ogień bywa magiczny i ten płomyczek taki właśnie jest. Nie wiedział, że robi źle. Sądził, że on i Krasnoludy świetnie się bawią. Teraz już rozumie swój błąd… ale zostanie ze mną, bo bardzo się polubiliśmy – powiedziała i wyciągnęła rękę, a płomyczek wskoczył na jej palce i zamigotał przyjaźnie.
– Zatem wszystko dobrze się skończyło. – Zoran odetchnął z ulgą.
– Tak. – Tuuli pokiwała głową i uśmiechnęła się delikatnie. – Król Eryk zaprasza cię, abyś dołączył do kandydatów przygotowujących się do Próby Ognia.
– Ja? Ale dlaczego? – zdumiał się Mag.
– Uznał, że najlepszym sposobem na twój niepokój jest udział w tym wyzwaniu. Zobaczysz od początku do końca, jakie to piękne wydarzenie.
– Nie jestem pewien… – zawahał się i zamrugał. – Przecież nie jestem Krasnoludem.
– Eryk twierdzi, że to nie przeszkoda. W każdym drzemie ogień przygody!

Dagmara Adwentowska
KONIECZNIE PRZECZYTAJ

🌟 WYPRAWA PO MAGICZNYCH KRAINACH 🌟

Jak Król Eryk usnął w ziołach
