Jak Skrzat Kronikarz złamał pióro

Sercem Magicznych Ogrodów są opowieści i sekrety roślin. Co się stanie, jeśli nie będzie można ich spisać? Czy mieszkańcy zostaną zmuszeni, by nauczyć się wszystkiego na pamięć?

Kiedy Mag Zoran stworzył Magiczne Ogrody, zaprosił swojego przyjaciela, Skrzata Kronikarza, by zamieszkał w jednym z drzew.

– Mój drogi, pamięć bywa zawodna – powiedział mu wtedy. – Wiem to najlepiej, bo sam nieraz pracuję do późna nad zaklęciami i następnego dnia rano czasem nie mogę sobie przypomnieć własnych pomysłów i obliczeń.

– Cóż, rozwiązaniem jest kartka i dobrze zaostrzony ołówek – odparł Skrzat i pogładził się po siwej brodzie. – Notatki to podstawa, gdy się prowadzi badania czy snuje opowieści.

Zoran zamachał niecierpliwie ręką.

– Myślę o czymś trwalszym niż luźne kartki, które łatwo pogubić. Chciałbym, abyś zaklęcia, sekrety i historię Magicznych Ogrodów spisywał w księgach.

– Żeby stworzyć księgę, trzeba dobrego pergaminu lub papieru – zaznaczył Skrzat. – Skór i okuć na okładki. I oczywiście, atramentu i pióra najwyższej jakości, bo jeśli księga ma przetrwać wieki, nie można jej spisywać byle czym. Poza tym, jakby to wyglądało…

– Tak, tak – potwierdził Zoran, który rozmyślał o kolejnych eksperymentach i chciał już wrócić do pracowni. – Dostaniesz wszystko, czego potrzebujesz.

– Gęsie niby wystarczą – grymasił trochę Skrzat. – Jednak najlepsze są pióra łabędzie.

– Łabędzie – powtórzył Mag. Wpadł właśnie na pomysł, jak rozwiązać problem w swoich badaniach i czuł, że musi szybko to sprawdzić. – Tak, tak. Mamy łabędzia w Magicznych Ogrodach. Idziemy!

Do stawu z Drzewa Skrzata było niedaleko. Na brzegu leżało kilka tratw, a po błękitnej wodzie pływał samotny łabędź. Było to duże, bardzo białe i piękne, ale również dumne i obrażalskie ptaszysko.

– Hej, łabędziu! – zawołał do niego Zoran. – Podpłyń do brzegu!

Łabędziowi nie spodobał się jego ton, bo uważał się za władcę stawu i jego okolicy. Rozpoznał jednak Zorana i podpłynął niechętnie, gdyż wiedział, że musi być posłuszny twórcy Magicznych Ogrodów.

– Skrzat Kronikarz potrzebuje piór do pisania. Bądź tak miły i daj mu parę – polecił Zoran, po czym odwrócił się na pięcie i szybkim marszem ruszył do swojej pracowni. Myślał bowiem, że sprawa została załatwiona.

Łabędź napuszył się i nasyczał na Skrzata Kronikarza. Dziobem wyciągnął ze skrzydła trzy długie pióra, rzucił je na brzeg i odpłynął dostojnie na środek stawu.

Ani Mag, ani Kronikarz nie wiedzieli, że poczuł się obrażony, bo Zoran w pośpiechu nie podziękował mu za przysługę. Łabędź skrył urazę głęboko w swoim dumnym sercu i pomyślał sobie, że kiedyś Skrzat znów przyjdzie do niego w potrzebie. Wtedy inaczej sobie porozmawiamy, postanowił.

Złamane pióro

Mijały lata, a Skrzat Kronikarz skrupulatnie i cierpliwie spisywał tajemnice Magicznych Ogrodów łabędzimi piórami. Robił to nadal, gdy po wielkiej bitwie jego przyjaciel zasnął pod postacią kamiennego smoka. Był bowiem bardzo obowiązkową osobą – jak każdy kronikarz. Jednego pióra używał do zapisków o wszystkich roślinach, które rosły w tej cudownej krainie. Po drugie sięgał, gdy miał zanotować magiczne sekrety i zaklęcia. Trzecie zaś służyło mu do spisywania historii Magicznych Ogrodów, przygód ich mieszkańców oraz zupełnie fantastycznych baśni i opowieści. I pewnego dnia, kiedy przelewał na papier wydarzenia z ostatniej wyprawy krasnoludów – pióro nagle trzasnęło cicho i złamało mu się w palcach.

– Och nie! – zawołał zmartwiony. – Co ja teraz zrobię?

Tym razem Zoran nie mógł mu pomóc. Chcąc nie chcąc, Skrzat Kronikarz udał się nad staw, by załatwić sprawę samodzielnie. Nieco drżały mu kolana, bo bał się trochę łabędzia. Ten był przecież ogromnym, silnym i skorym do gniewu ptakiem, a on – niedużym Skrzatem.

– Łabędziu! – zawołał, stając na brzegu. – Łabędziu, bądź tak miły i podpłyń. Mam do ciebie ogromną prośbę.

Ten jednak ani myślał posłuchać! Przypomniał sobie, że jest na Zorana i Skrzata Kronikarza wielce obrażony, bo nie potraktowali go poprzednio po królewsku, co jego zdaniem mu się należało. Nastroszył się, zadarł głowę na smukłej szyi i odpłynął na sam środek stawu, odwracając się do Skrzata białym kuprem.

– Łabędziu! – prosił dalej Skrzat Kronikarz. – Użycz mi piór, bo nie mam czym spisywać historii Magicznych Ogrodów. Co będzie, jak je zapomnę?

Łabędź odwrócił do niego głowę.

– Phi, nie obchodzi mnie to wcale.

Skrzat Kronikarz westchnął, ale postanowił spróbować negocjacji.

– Ale może jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić w zamian?

Dumne ptaszysko tylko na to czekało.

– No nie wiem… – kaprysiło na pokaz. – O, już wiem! Przynieś mi koronę Króla Krasnoludów Eryka. Będą ją nosił na głowie i wszyscy będą musieli mi się kłaniać!

Skrzat Kronikarz pomyślał, że bardzo to ze strony łabędzia wyniosłe i niegrzeczne – i na pewno się Królowi Erykowi nie spodoba, ale zachował to spostrzeżenie dla siebie.

– Zobaczę, co da się zrobić – powiedział i skierował swoje kroki do Krasnoludzkiego Grodu.

Przyjaciel zawsze pomoże

Zmartwiony Skrzat Kronikarz przeszedł przez bramę, a gdy omijał ćwiczących na dziedzińcu Krasnoludów, zaczepił go Thorod Eraptor, królewski namiestnik. Mądry Krasnolud od razu zauważył, że coś go gnębi.

– Witaj, Skrzacie Kronikarzu. Cóż znaczy ta smutna mina? – zagadnął.

Skrzat westchnął ciężko, przysiadł na drewnianej baryłce i opowiedział, co jest źródłem jego zmartwienia.

– Mógłbym wprawdzie pisać czymś innym… ale litery nie będą już takie piękne, bo łabędzie pióra są najlepsze na świecie. Poza tym, cóż tu ukrywać, przyjacielu, przyzwyczaiłem się do nich. I cóż mam zrobić, łabędź uparł się i nie chce mi ich użyczyć, jeśli nie przyniosę mu korony Eryka.

Thorod Eraptor pokiwał głową ze zrozumieniem i położył silną rękę na ramieniu Skrzata Kronikarza.

– Nie martw się na zapas i zrzuć tę sprawę na mnie. Zajmę się wszystkim, zaś ty wróć do siebie, odpocznij, poczytaj. A o koronie nie wspominaj nikomu, bo jak Eryk się dowie, wpadnie w gniew, pobiegnie nad staw i obrazi nam łabędzia na dobre.

Skrzat miał pewne wątpliwości.

– Ale czy to cię nie odciągnie od ważnych obowiązków?

– Twoje księgi są ważne dla nas wszystkich – odparł Thorod Eraptor. – I jeśli tylko zdołam, rozwiążę tę sprawę, byś mógł wrócić do pracy.

Uspokojony Skrzat Kronikarz udał się do swego drzewa, natomiast Krasnolud skierował swoje kroki nad staw, po którym pływał uparty łabędź.

Targi o pióro

– Łabędziu! – zawołał Thorod Eraptor, stając nad brzegiem stawu. – Łabędziu, podpłyń, mam sprawę!

– Czy przyniosłeś mi koronę Króla Eryka? – odkrzyknął łabędź.

Cóż za zacięte ptaszysko, pomyślał Thorod. Już wiedział, że tę sprawę można rozwiązać tylko sprytem. Przyłożył obydwie dłonie do uszu.

– Co mówisz? – zawołał. – Nic nie słyszę? Dostałem wczoraj na ćwiczeniach w hełm i mi w uszach do dzisiaj dzwoni!

– Masz koronę? – nastroszył się ptak.

– Co?

Łabędź, choć niechętnie, podpłynął do brzegu, by porozmawiać z namiestnikiem.

– Jeśli nie przyniosłeś mi korony Króla Eryka, to w ogóle nie będę z tobą gadał – zapowiedział.

Thorod Eraptor pokiwał głową z powagą. Lewe skrzydło łabędzia ściągnęło wzrok bystrych oczu wojownika. Jedno z piór wyglądało na wysunięte, jakby zaraz miało wypaść. Thorod uśmiechnął się przebiegle.

– Jasna sprawa. Ale korony nie dostaniesz. Ona należy do Eryka i tylko on może ją nosić.

– W takim razie ja nie dam piór dla Skrzata Kronikarza. Już nigdy, ani jednego malutkiego.

Łabędź napuszył się tak mocno, że wydawał się dwa razy większy. Thorod Eraptor jednak nie był małym Skrzatem, a nieustraszonym Krasnoludem, i wcale się nie bał tego pokazu siły.

– Nie chcesz, to nie dawaj – powiedział. – Zresztą, przyszedłem tu w innym celu.

Łabędź zasyczał podejrzliwie.

– Niby jakim?

– Otóż, przyda się tu trochę wygód i ozdób w tym twoim stawie. Porozmawiam z Bulwiakami, żeby przyniosły świeżych gałązek na gniazdo. Brzeg wysypiemy czystym piaskiem, a Wróżki zadbają o nowe kwiaty. Będzie pięknie jak w pałacu.

Ta wizja całkiem się łabędziowi spodobała, ale nie dał po sobie poznać.

– Co mi po gałązkach, piasku czy kwiatkach? – napuszył się znowu. – Ja chcę koronę!

– No to szkoda – odparł na to Thorod lekkim tonem. – Ale może ten drugi łabędź doceni moje starania.

To się zupełnie ptaszysku nie spodobało! Przecież zawsze był królem okolicy, jedynym łabędziem na stawie.

– Jaki drugi łabędź? Ja jestem jedynym zaczarowanym łabędziem! I najpiękniejszym! – zasyczał i rozłożył skrzydła.

– Ten drugi wprowadza się za dwa tygodnie – zapowiedział Krasnolud i podparł brodę ręką, udając, że się zastanawia. – I pewnie chętnie użyczy Kronikarzowi piór w zamian za mieszkanie na takim wspaniałym stawie.

Chciał coś jeszcze dodać, ale nie zdążył, bo łabędź wrzasnął gniewnie i jak nie zaczął tłuc skrzydłami w wodę.

– Nie zgadzam się! Nikt nie będzie tu ze mną mieszkał!

A kiedy tak machał i machał, luźne pióro odpadło od skrzydła i wylądowało przy stopie Thoroda.

– Dziękuję ci bardzo, piękny łabędziu – odparł Krasnolud, złapał szybko pióro i schował je do rękawa. – Ale następnym razem rozmawiaj ze mną grzeczniej, bo może ten drugi łabędź będzie milszy i to jemu przypadnie zaszczyt dostarczania piór, którymi Skrzat Kronikarz spisuje tajemnice Magicznych Ogrodów.

Co jednak stało się z łabędziem? Obraził się mocno i przez parę dni nie odzywał się do nikogo, ale potem przemyślał sprawę. Wyszedł ze stawu i na swoich krótkich, płetwiastych nogach poczłapał do Krasnoludzkiego Grodu, żeby powiedzieć Thorodowi, że już nie chce korony.

– Będę już miły. I dam tyle piór, ile sobie Kronikarz zażyczy – obiecał. – Tylko nie sprowadzajcie innych łabędzi do mojego stawu. Nie muszę być królem, ale chciałbym być jedyny i wyjątkowy.

– Przecież jesteś – powiedział mu Thorod i żeby łabędź dobrze to sobie zapamiętał, zawołał dwóch silnych krasnoludów, którzy zawieźli ptaka do stawu na drewnianym wózku wyłożonym pachnącym sianem.

Od tej pory Kronikarz nie musiał się już martwić, że nie będzie miał czym pisać. Łabędź puszył się dumą z tego, że jego pióra służą do spisywania ksiąg i nigdy nie odmawiał, kiedy Skrzat prosił o kolejne.

Dagmara Adewntowska
Autor wpisu:

Dagmara Adwentowska

Pisarka/redaktorka Odkąd pamięta, tworzy własne opowieści i pracuje z cudzymi, aby były jak najpiękniejsze. Z wykształcenia dziennikarka i kulturoznawczyni, z zawodu redaktorka i korektorka, z zamiłowania pisarka. Współpracowała m.in. z Gazetą Wrocławską, Przepisem na zdrowie, szeregiem czasopism medycznych i prasą polonijną. Współtworzyła redakcje czasopism literackich: Okolicę Strachu i Magazyn Histeria. Z jej inicjatywy powstały zbiór…

KONIECZNIE PRZECZYTAJ

Król Eryk

Jak Król Eryk usnął w ziołach

Skrzat Kronikarz

Skrzat Kronikarz

Newsletter

Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco z kalendarzem wydarzeń

Ułatwienia dostępu